Mama po raz drugi…

21 luty jedna z najważniejszych dat w moim życiu. 4 lata temu po raz drugi zostałam mamą. Uczucie nie do opisania. Za drugim razem inne niż za pierwszym ale równie emocjonujące. Najtrudniejsza rola w życiu-bycie rodzicem.

21 luty 2017 – dzień jak co dzień  ,nie zapowiadał niczego niepokojącego. to nie był dzień planowanego porodu. Ktoś pomyśli normalne, przecież tylko 5% kobiet rodzi w dniu wyznaczonego terminu porodu, ale mój termin był wyznaczony na 8 marca. Tego dnia zostałam ze starszym synem sama w domu ,ponieważ mąż wyjechał na dwa dni. W między czasie odwiedziła mnie znajoma z pysznym Brownie, które wsunęłam jak odkurzacz 😛 

Tak bardzo mi smakowało wtedy to ciasto…

Kiedy mąż wyjeżdża na dłużej niż 1 dzień, zawsze kładę się wcześniej do łóżka, aby dzień szybciej minął . W sumie to tak mam do dzisiaj. Tego dnia miał wrócić późno w nocy .Wieczorem wykąpałam starszego syna i położyliśmy się razem do łóżka . Ok. g 18:56 poczułam dziwne ukłucie w brzuchu. Po 2 minutach powtórzyło się . Zadzwoniłam do znajomej która mieszka niedaleko i poprosiłam żeby przyszła ponieważ nie chciałam być sama . Ok 19:30 była u mnie a ja w między czasie zadzwoniłam do swojego lekarza. Lekarz prowadzący ciąże raz w miesiącu ma  nocny dyżur w jednym z Krakowskich szpitali. I mówi żebym przyjechała na badanie jeśli czuje coś niepokojącego. Pomyślałam pojadę najwyżej mąż odbierze mnie wracając do Krakowa a ja będę spokojna po badaniu. Ok 20:40 zamówiłam taksówkę  i pojechałam na badanie. Nie wiem czemu ale coś mnie tknęło w domu i założyłam koszule do porodu. Czekając na taksówkę zadzwoniłam do koleżanki na ,,pogaduchy” opowiadając całą sytuację. Dojechałam do szpitala . Ok 21:30 zostałam zbadana ,przyszedł mój lekarz po czym usłyszałam od położnej ,,Panie doktorze jedziemy na porodówkę … Eee to chyba nie było o mnie –pomyślałam , przecież ja tylko na badanie przyjechałam i zaraz mąż mnie zabierze do domu. Po kilku minutach dotarło do mnie że zaczął się poród.

Dzwonie do męża i mówię :

-Robert jak będziesz już w Krk to jedź do domu i przywieź mi…  torbę z rzeczami  bo ja rodzę!

-Monia ale ja będę w Krk dopiero za dwie godziny-usłyszałam …

Poinformowano mnie że na znieczulenie jest już za późno , ale ja i tak obiecałam sobie że drugie dziecko będę rodzic bez znieczulenia bo wiem jak było za pierwszym razem i jak opóźniło akcje porodową. Pomyślałam kurczę nie zdąży a miał być ze mną -znowu. Poród postępował szybko, bóle się nasilały a ja gryzłam zębami koszule powtarzając ,, to jeszcze nie ten ból , będzię gorzej” za drugim razem jest tyle lepiej że wiesz już co Cię czeka 😉 Ok 22:50 na sale wszedł mój mąż a ja urodziłam o 23:20 Mikołaja z wagą 2640g , 53cm.

Emocje nie do opisania …

Udostępnij ten wpis:

Facebook