Początki szycia…

Pewnie nie raz zastanawialiście się jak to jest na początku szyciowej drogi? Jak to wygląda z tej drugiej strony –sprzedającego. A może jak to wygląda u mnie? Początki nigdy nie są łatwe, moje były wręcz bardzo trudne. Dlatego że decyzję o założeniu działalności gospodarczej podjęłam w momencie kiedy w domu miałam pod opieką 2latka który nie dostał się do żadnego żłobka  (prywatnego ani samorządowego) więc na samym początku już było pod górkę . Ale jeśli bardzo czegoś chcemy to jesteśmy w stanie sobie ze wszystkim poradzić. Wiadomo że z dzieckiem trzeba mieć oczy dookoła głowy  a tu jeszcze praca której trzeba poświęcić sporo czasu. A jak wiemy praca na swoim nigdy się nie kończy:) Ale ja byłam bardzo uparta , w dzień wychowywałam syna a popołudniami mąż przejmował opiekę nad dziećmi. Ja zaczynałam tzn. drugą zmianę. Czasem te moje drugie zmiany trwały do 2, 3 w nocy.  

Jak wspominam te czasy i swoje początki to teraz łapie się za głowę. Wiadomo że początkowo często szyjemy w domu. Rozkręcamy biznes i małymi krokami wspinamy się po szczeblach ,,szyciowej” kariery 🙂 Ja wygospodarowałam sobie małą przestrzeń, biurko i dwie maszyny w kącie pokoju w zupełności mi wystarczyły . Tak było na początku. Bardzo szybko to się zmieniło i nie mówię tutaj o wynajmowaniu osobnego lokalu, ponieważ nie mogłam sobie początkowo pozwolić na wyjście z domu z małym dzieckiem zwłaszcza że co jakiś czas chorowało. Mimo że syn do żłobka nie chodził to chłonął jak gąbka wszystko co starszy brat przynosił z przedszkola.

  W niedługim czasie materiały zawładnęły całym moim mieszkaniem, były wszędzie i centralnie ,,wchodziły nam do jedzenia”.  Moja sypialnia zamieniła się w pobojowisko że momentami sama nie mogłam się tam odnaleźć. Szafa w której przechowywałam swoje ubrania, wyglądała jak półki w sklepie stacjonarnym które uginały się pod ich ciężarem. Na wieszakach zamiast moich sukienek wisiały gotowe ubranka na sprzedaż a ja gryzłam zęby i powtarzałam sobie pod nosem,, wytrzymasz do września, to zaledwie kilka miesięcy”. Dlaczego do września? ponieważ mój młodszy syn kończył 3 latka wiec automatycznie dostał się do państwowego przedszkola .

Firma nabierała zaskakującego tempa i w momencie nadejścia września ja musiałam szukać pomocy do szycia, ponieważ nie byłam w stanie ogarniać takich ilości zamówień a nie chciałam stać w miejscu. Dziś patrzę na to wszystko z uśmiechem , jestem szczęśliwa. Mam kilka niezawodnych  osób które pracują przy Waszych zamówieniach a ja mogę spokojnie zajmować się projektowaniem kolejnych kolekcji a poza tym odzyskałam swoją sypialnie i porządek w mieszkaniu 😉

Udostępnij ten wpis:

Facebook